Dlaczego władza milczy?
Wolność religii jest prawem obywatelskim, gwarantowanym przez Konstytucję. Zdefiniowanym w prawie obowiązkiem władz Rzeczypospolitej jest ochrona przed „złośliwym przeszkadzaniem publicznemu wykonywaniu aktu religijnego” i „znieważaniem” świątyń. Bardzo dobrze, że TVP informuje o bezczeszczeniu kościołów, o przerywaniu Mszy i nabożeństw, o wszystkich barbarzyństwach, które społeczeństwo powinno zobaczyć; szkoda jedynie, że nie żąda oceny tych przestępstw od liderów liberalnej opozycji.
Niezrozumiałe jest natomiast milczenie władz, tak stanowczych w innych wypadkach. Nie słyszymy publicznych potępień antykonstytucyjnych protestów, sprzeciwu wobec atakowania wartości konstytucyjnych. Nie ma zapowiedzi ochrony kościołów (również przez kary dla winnych ich znieważania), a nawet zarzutów wobec prowodyrów gwałcenia przepisów sanitarnych. Czy zostaniemy sami, jedynie z dziennikarzami użalającymi się nad „zderzeniem światów i cywilizacji”? Czy prawo do nienaruszalności Mszy i świątyń ma stać się kolejną „światopoglądową kwestią (subiektywnego) sumienia?
Reakcja władz nie jest jedynie postulatem społecznym, ale kategorycznym nakazem prawa. Ale skoro o reakcji i postulatach. Choć artykuły 195-196 Kodeksu Karnego przewidują możliwość „kary pozbawienia wolności” za tego typu ekscesy – nie ma sensu robić z ich sprawców bohaterów rewolucji. Lepsza jest efektywnie egzekwowana grzywna. Niech Soros płaci.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.